Sporo się u mnie ostatnio działo (te przeprowadzki!) więc nie miałam czasu i możliwości na prowadzenie bloga. Na szczęście ten gorący okres mam za sobą, więc powracam do Was z nowymi pomysłami na słodkie (i nie tylko) pyszności!
Dorobiłam się nowej patelni. Oczywiście musiałam ją od razu przetestować ;) Na pierwszy ogień poszły naleśniki. Szwedzkie. Duże. Cienkie. Chrupiące na zewnątrz. Cudnie zarumienione. Aromatyczne. Delikatne.
Spełniają wszystkie kryteria "naleśnikowego" ideału i teraz nie chcę jeść już żadnych innych. ;) ta mała przyjemność potrafi umilić nawet najbardziej pochmurny dzień i pomaga oswoić się z myślą nadchodzącej wielkimi krokami jesieni.
Dla mnie to "naleśnikowy" numer 1.!
Składniki:
- 1,5 filiżanki maki pszennej
- 1 - 1,5 łyżki cukru
- ¼ łyżeczki soli
- szczypta cynamonu, gałki muszkatołowej, kardamonu i imbiru (dałam sam cynamon)
- 3 jaja
- 3 filiżanki mleka
- 2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
Wsypać suche składniki do miski i dokładnie wymieszać. Ubić jaja, dodać mleko i ekstrakt waniliowy. Wymieszać suche z mokrymi, delikatnie, ale nie pozostawiając grudek.
Rozgrzać patelnie, delikatnie posmarować olejem i smażyć cienkie naleśniki. Nalewać naprawdę niewiele ciasta, można je smażyć jako bardzo cieniutkie naleśniki.
Smacznego :-)
uwielbiam takie cieniutki naleśniki, pysznie wyglądają
OdpowiedzUsuńz takiego przepisu jeszcze nie korzystałam, ale jako naleśnikożerca z pewnością wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńzazwyczaj jem grube naleśniki, więc ten przepis z chęcią wypróbuje jako odmianę :-) przyprawy korzenne uwielbiam więc to coś dla mnie
OdpowiedzUsuńPysznie!
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyglądają. Az nabrałam ochoty na takie lekko chrupkie naleśniczki :)
OdpowiedzUsuńSą pyszne, więc zachęcam raz jeszcze :)
OdpowiedzUsuń